wtorek, 24 lipca 2012

Cudze chwalicie, o swoim zbyt mało piszecie

W dzisiejszym poście, pomimo faktu, że materiału o Belgii jest jeszcze trochę, postanowiłam zabrać Was na wycieczkę w moje rodzinne strony - do Sanoka. Wycieczka to nie byle jaka, ponieważ skupia się na tylko jednym (nazwijmy go turystycznym, gdyż często jest jedynym celem podróży w te strony) aspekcie mojego miasta, a mianowicie rodzinie Beksińskich. 


sobota, 21 lipca 2012

Sax and the city, czyli w rodzinnym miasteczku Adolfa Saxa

Dinant to niewielkie miasto, położone na południu Walonii, pół godziny drogi od większego i bardziej znanego Namuru. O samym Dinant prawie nikt nie słyszał, ale każdy, kto podczytywał co nieco o Belgii, na pewno widział najbardziej znany obrazek średniowiecznego kościoła na tle skalistej cytadeli.

Co ciekawe, jadąc pociągiem, kiedy minie się Brukselę i jedzie się coraz bardziej na południe, to nie tyle odczuwa się różnicę kulturowo-językową (Walonii i Flandrii), ale także geograficzną. Patrzę przez okna pociągu: na prawo szeroka rzeka, na lewo - wysokie skały i lasy. Zupełnie inny świat. Nie to co "płaska" Flandria, w której dominuje podziwianie architektury. Co wcale nie znaczy, że jest piękniej. Zależy co kto lubi (ja chyba jednak wolę Flandrię).