niedziela, 6 stycznia 2013

Kraj czekoladą płynący

Znowu o jedzeniu. Nie żeby to było moje ulubione zajęcie...No, może czasem :). Szczególnie jeśli mowa o czekoladzie. Prawdziwej, pysznej czekoladzie. Być w Belgii i nie spróbować czekolady?! Nie ma takiej możliwości. Jest naprawdę wyjątkowa - czasem wystarczy jedna pralinka, jedna czekoladka, którą będziemy zachwycać się przez następnych naście minut. A jak wchodzi się do chocolaterii - ten zapach czekolady...coś niesamowitego.



Tylko, jak pyszna belgijska czekolada by nie była, to przecież nie Belgowie ją wymyślili (chociaż fakt faktem umiejętnie wykorzystują czekoladowe przepisy ;)). O przedstawienie historii i różnych faktów dotyczących czekolady pokusiło się muzeum Choco Story w Brugii. I o ile belgijskie czekoladki polecam zawsze i wszędzie, to co do polecenia tego muzeum mam pewne wątpliwości...

Już sama cena za wstęp nie jest niska, ponieważ bilet kosztuje 6 euro. Może wydaje się niedużo, jednak warto podkreślić, że muzeum założone jest przez...prywatną firmę czekoladek Belcolade i jednocześnie stanowi jej niezłą reklamę. Choco Story mieści się na kilku piętrach zabytkowego budynku w centrum Brugii, ale wcale nie jest jakieś duże. W każdej sali przedstawiona jest historia Majów, czekolady, tego jak trafiła do Europy i w jaki sposób z niej korzystano. Nie zabrakło też informacji o jej składnikach, czy faktach i mitach z nią związanych. I byłoby wspaniale gdyby nie to, że muzeum każe nam to wszystko czytać. Nie jestem absolutnie przeciwniczką czytania, ale to już przesada. Wydrukowanego tekstu jest tam zdecydowanie za dużo. Równie dobrze można byłoby wydrukować książkę i wręczyć każdemu turyście (może wtedy cena 6 euro znalazłaby odzwierciedlenie?). 

Oprócz tego turyści mają możliwość obejrzeć wystawę różnych naczyń, porcelany czy urządzeń - to już coś ciekawszego, bo opowiada też trochę o historii belgijskiej czekolady. Na koniec muzeum zaprasza na pokaz tworzenia czekolady, którą oczywiście można się poczęstować. To chyba najbardziej interesująca atrakcja tego muzeum (chociaż pralinka nie była najlepsza, jaką jadłam w Belgii). 

W muzeum byłam sama i nie ukrywam, że trochę się tam nudziłam. Zastanawiam się jak to jest, jeśli wybiera się tam rodzina z dziećmi - rodzice najpierw wnikliwie studiują teksty a potem opowiadają je dzieciom? Czy może dzieci biegają po całym muzeum, a rodzice rzucają okiem na nagłówki? Inna rzecz, że muzeum organizuje dla grup dzieci różne ciekawe warsztaty, gdzie mogą się wiele dowiedzieć, nauczyć i nawet same robią czekoladę. To na plus. 

Dobrze, że jest takie miejsce, które zebrało wszystkie informacje i różne przedmioty, promuje czekoladę i obala wiele mitów z nią związanych. Tylko wydaje mi się, że forma przekazu jest nie do końca przemyślana. 

Nie odradzam, ale też nie namawiam jakoś szczególnie do dodania tego muzeum do listy miejsc obowiązkowych podczas zwiedzania Belgii. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz