sobota, 21 lipca 2012

Sax and the city, czyli w rodzinnym miasteczku Adolfa Saxa

Dinant to niewielkie miasto, położone na południu Walonii, pół godziny drogi od większego i bardziej znanego Namuru. O samym Dinant prawie nikt nie słyszał, ale każdy, kto podczytywał co nieco o Belgii, na pewno widział najbardziej znany obrazek średniowiecznego kościoła na tle skalistej cytadeli.

Co ciekawe, jadąc pociągiem, kiedy minie się Brukselę i jedzie się coraz bardziej na południe, to nie tyle odczuwa się różnicę kulturowo-językową (Walonii i Flandrii), ale także geograficzną. Patrzę przez okna pociągu: na prawo szeroka rzeka, na lewo - wysokie skały i lasy. Zupełnie inny świat. Nie to co "płaska" Flandria, w której dominuje podziwianie architektury. Co wcale nie znaczy, że jest piękniej. Zależy co kto lubi (ja chyba jednak wolę Flandrię).




W Dinant nie ma wiele, ale spędziłam tam dobre 3 godziny. Zwiedzanie zaczęłam od przechadzki wzdłuż rzeki od kościoła w stronę domu Adolfa Saxa. Bo to właśnie w Dinant powstał pierwszy saxofon. W całym miasteczku stoją teraz małe pomniki tego instrumentu. Dom Adolfa Saxa nie wygląda już tak jak kiedyś, ale że właśnie w tym miejscu, w tej części kamienicy kiedyś mieszkał, postanowiono urządzić tam mini-wystawę o twórcy i jego dziele. Przed wejściem do domu stoi ławeczka, na której ciągle przesiaduje sam Sax :). Wejście do środka jest darmowe, drzwi są cały czas otwarte, nikt tego nawet nie pilnuje...

No i w końcu najważniejsze - cytadela w Dinant. U jej podnóża stoi ciekawy, ale tylko z zewnątrz, kościół Notre Dame. Można zaglądnąć też do środka, wstęp jest bezpłatny. Na samą cytadelę można wyjechać kolejką lub wspiąć się po ponad 400 wiekowych schodach. Oczywiście wybrałam wspinaczkę i absolutnie nie żałowałam swojej decyzji! Po tym jak człowiek przyzwyczai się do nisko położonej Flandrii, to czysta przyjemność, gdy wchodzi się coraz wyżej i wyżej, i widzi się GÓRY. Wprawdzie niewysokie, bo to niższa część Ardenów, ale jednak. No i satysfakcja z wyjścia jest spora :) Mogę śmiało powiedzieć: zdobyłam cytadelę w Dinant. Niestety nie tanio: za 7,80 euro. Nie ma studenckich biletów.

Cena jest trochę nieadekwatna do zwiedzanego miejsca. Większość muzeów w Belgii jest tania. 
Ale jak już jechałam 2,5 godziny do tego Dinant (2,5 godziny w Belgii to całkiem sporo ;)), to nie mogłam nie wyjść na górę.

Tak czy inaczej - na górze znajduje się małe muzeum historyczne i oczywiście można podziwiać piękne widoki na dolinę rzeki Mozy. 
Część cytadeli jest oddzielona, są zakazy wstępu, możliwość przejścia tylko z przewodnikiem. Ale tym się nie martwcie, przejdźcie sobie spokojnie na taras widokowy, a jak Was ktoś zatrzyma to mówcie po angielsku, że zgubiliście swoją wycieczkę :) Sprawdzone - działa. Zupełnie nie rozumiem tego, że pobierana jest opłata za wyjście na górę, a żeby wejść na taras widokowy to jeszcze przewodnik jest potrzebny. Bo widok z drugiej strony cytadeli nie jest tak piękny jak z tarasu.

Planując wycieczkę do Dinant, zapewne nie jako główny cel, a tylko przejazdem, lepiej sprawdzić wcześniej pociągi, bo np. te do Brukseli czy Namuru jadą co godzinę. A szkoda trochę czasu na czekanie na pociąg.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz